Początek sobotniego spotkania z Effectorem Kielce pokazał, kto na parkiecie będzie dyktował warunki. Podopieczni Macieja Rejznera, którzy w przyszłości mają szansę stanowić trzon ekstraklasowego Indykpolu AZS, szybko uzyskali kilka punktów przewagi. Nie było zatem zaskoczenia, kiedy premierowa odsłona meczu padła ich łupem (25:20). - Kielczanie zaskoczyli nas dobrym przyjęciem zagrywki - mówi szkoleniowiec olsztynian. - Popełniliśmy również mnóstwo błędów, które wynikają ze złej organizacji gry.
Zdecydowanie lepiej w wykonaniu gospodarzy wyglądała druga i trzecia partia. W najważniejszych momentach zawodnicy AZS-u nie zawodzili, wygrywając w setach odpowiednio 25:23 i 25:21. - Wykończyły nas błędy własne, a nie gra przeciwnika, która nie była najwyższych lotów - mówi Mateusz Grabda, trener Effectora Kielce. - To, co cieszy, to nasza dobra gra blokiem. W końcówkach poszczególnych setów zabrakło nam zimnej krwi. Jeden zawodnik sam nie wygra meczu, dobra gra musi rozłożyć się na całą ekipę.
- Myślałem, że będzie nam trochę łatwiej - dodaje Rejzner. - Na całe szczęście byliśmy lepsi w ataku, bo w głównej mierze dzięki temu wygraliśmy. To nasz pierwszy mecz i myślę, że z tygodnia na tydzień będziemy grali coraz lepiej.
Sety: 25:20, 25:23, 25:21
AZS Olsztyn: Koziatek, Szostek, Gulak, Maciej Ostaszyk, Jankuniec, Wójcik, Zabłocki (libero) oraz Michał Osztaszyk, Rutecki, Sadowski.
Effector: Gontarewicz, Dyk, Oniszk, Romać, Wojtachnio, Ziemnicki, Duluk (libero) oraz Guzik, Piwowarski, Więckowski.
Więcej o siatkarzach Indykpolu AZS czytaj na olsztyn.sport.pl .